PAMIĘTAMY – Kazimiera Czerwińska (1921-2018)

PAMIĘTAMY

W piątek 8 czerwca 2018 r. odeszła do Pana Śp. Kazimiera Czerwińska.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się na Bródnie, w kościele Św. Wincentego a Paulo (drewnianym), w piątek 15 czerwca o godz. 14.00.

Śp. Kazimiera Czerwińska

Kazimiera Czerwińska

      W piątek 8 czerwca 2018 r., w Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, odeszła do Pana nasza Mama, Babcia Kazia – jak mówią wnuki i prawnuki – Kazimiera Czerwińska. 4 lipca skończyłaby 97 lat.

      Niełatwe miała życie. Jej młodość i początkowe lata małżeństwa to czas wojny i okupacji. Podczas pierwszego bombardowania w Siedlcach, skąd pochodzi, została ciężko ranna w nogę i popękała Jej błona bębenkowa w uchu, co wpłynęło znacząco na stan Jej zdrowia w dalszych latach życia. Pierwszy syn urodził się zaraz po upadku Powstania Warszawskiego, w pażdzierniku 1944 roku… Po wojnie, w 1950 roku z mężem i trójką dzieci zamieszkała w małym domku w  Radości, który z czasem został rozbudowany na potrzeby powiększającej się rodziny. Tam przyszły na świat kolejne dwie córki. Razem z innymi wielodzietnymi rodzinami Mama ze swoją gromadką tworzyła jedną z pierwszych grup Rodziny Rodzin. Przez lata była Opiekunką tej radościańskiej grupy. Ciocia Lila była dla Niej jak siostra, wspierała naszą Mamę w najtrudniejszym czasie choroby i śmierci 13 letniej córki Ewuni. Gdy już wszystkie dzieci pozakładały swoje rodziny, Tata dostał wylewu. Przez, ponad sześć lat, pielęgnowała sparaliżowanego męża… Wiara pomagała Jej przejść przez te i wszystkie inne trudy długiego życia..

     Ostatnie lata szczególnie naznaczone były cierpieniem i ograniczeniami związanymi z przebytymi chorobami i wiekiem. Wielką trudnością była dla Mamy stopniowa utrata słuchu, kłopoty z sercem, ale niemal do końca zainteresowana była sytuacją w Polsce, komentowała ważne wydarzenia. Miała swoje zdanie… Była wielką Patriotką. Dla Niej „Bóg, Honor i Ojczyzna” to nie było tylko hasło. 5 maja udało nam się zabrać Mamę na spacer i zawieźliśmy Ją na Plac Piłsudskiego pod Pomnik Smoleński, przejechaliśmy wózkiem Krakowskim Przedmieściem od Pałacu Prezydenckiego aż do kościoła Świętego Krzyża, zatrzymując się przy pomniku Prymasa Tysiąclecia, którego Mama znała osobiście, i u którego wielokrotnie na Miodowej bywała z grupą Opiekunów.

   Gdy już trudno Jej było mieszkać samej, zamieszkała z córkami, najpierw z Marysią, potem z Anią, które przez lata troskliwie się Nią opiekowały. Cieszyła się wnukami i rosnącą wciąż liczbą prawnuków, a doczekała się sporej ich gromadki. Wnuków jest dziesiątka, a prawnuków 24. Ostaniego, które jest jeszcze pod sercem mamy, nie zdążyła już zobaczyć, wziąć na ręce… Wymieniała imiona ich wszystkich, liczyła i odmawiała w ich intencjach kolejne różańce. Gdy nasza Hania urodziła maleńkiego Michałka, ciągle dopytywała się o stan Jego zdrowia, martwiła operacjami.  Wielką radością było, gdy Hania wreszcie mogła go do Babci przywieźć, położyć obok Niej na łóżku…

   Bardzo Mamie brakowało księdza Felka, z którym łączyły Ją bliskie relacje, było Jej miło, że tego samego dnia mieli urodziny, czasem dzwoniła do Niego, żeby choć usłyszeć Jego głos. Gdy przeżywała kolejny kryzys i prosiła o sprowadzenie księdza, żaden z parafii nie był dostępny. Wtedy, przywiózł Piotr do Niej ciężko już chorego Księdza Felka, który z radością przyjechał, aby się z Nią i nad Nią pomodlić, a Mamie, w cudowny sposób poprawiło się… Po Jego śmierci płakała, że nie może być na Jego pogrzebie, i że On też nie będzie na Jej… Bardzo brakowało Jej niedzielnych Mszy św. i częstych komunii. Gdy Ksiądz Czesław sprawował przy Jej łóżku Msze św., mówił, że odprawiali Je razem, bo Mama wszystkie modlitwy mówiła głośno razem z Nim…

   Nie bała się śmierci, tak wiele bliskich Jej osób było już po Tamtej Stronie… była już na Nią przygotowana. 20 maja była Pierwsza Komunia św. naszej wnuczki Heli. Piotr zawiózł Ją tego dnia, tradycyjnie, jak w poprzednie lata starsze jej siostry, do prababci – Babci Kazi. Hela usłyszała prośbę, aby modliła się  o śmierć dla Niej…

   Będzie nam Mamy brakowało, ale wierzymy, że Jezus, który zabrał Ją do siebie w swoje Święto, przytulił Ją już do serca…

   Wszystkich prosimy o modlitwę.

                                       Barbara i Piotr Czerwińscy