HISTORIA – 17 września 1939 – Tam czeka śmierć!

2016/09/17 Aktualizacja

Czasy byly takie jak teraz

Był 17 września 1939 roku. Ulice pełne ludzi, gwar, śmiech. I nagle taki dziwny warkot się zbliża. Zdziwieni zadzieramy do góry głowy i widzimy małe samoloty z czerwonymi gwiazdami. Kukuruźniki. A one bez ostrzeżenia zaczynają strzelać z karabinów do nas.

 

Tam czeka śmierć Katarzyna Mateja (fot. archiwum prywatne Katarzyny Mateji)

 

O wojnie mówiło się już na długo przed jej wybuchem. Czasy były takie jak teraz, proszę to dobrze zapamiętać – mówiła w 2014 roku 94-letnia Katarzyna Mateja z Rudy Śl. Jej głos stwardniał. Katarzyna Mateja miała 19 lat, gdy przyszło wezwanie, żeby 3 września 1939 r. stawić się w 3. Pułku Ułanów Śląskich. Jako harcerka została przeszkolona na sanitariuszkę. Jednak 1 września Niemcy wkroczyli do Polski. – To był zupełny chaos. Ludzie zaczęli uciekać przed Niemcami na Wschód. Wsiadłam na rower i pojechałam na obronę stolicy. Ale na trasie Lublin–Warszawa szlaban. Mówią do mnie: „Dalej tylko mężczyźni. Wracaj do domu!”.

Kulka w łeb

Nie wróciła. Na rowerze, uchylając się przed bombami i śpiąc w rowach, dojechała aż do Kowla na Wołyniu. Tata kolejarz wyjechał tam wcześniej z misją. Jaką? Do dziś nie wie. O takich rzeczach się w domach nie rozmawiało. – Taty w Kowlu nie zastałam – opowiada. – Ale pierwszy raz od dwóch tygodni umyłam się i przespałam noc w łóżku. Rano poszłam zwiedzić miasto. Był 17 września. Ulice pełne ludzi, gwar, śmiech. I nagle taki dziwny warkot się zbliża. Zdziwieni zadzieramy do góry głowy i widzimy małe samoloty z czerwonymi gwiazdami. Kukuruźniki. A one bez ostrzeżenia zaczynają strzelać z karabinów do nas. Proszę pani, co tam się działo! Nie wiem, jak weszłam do takiej rury. A nad głową słyszę strzały i krzyki ludzi, którzy uciekają. – Spodziewaliście się ataku Sowietów? – A skąd! Wszyscy uciekali przed Niemcami na wschód. Nikt nie myślał, że tam będzie jeszcze gorzej, że tam czeka śmierć…

Ojca odnalazła w jednej z okolicznych miejscowości. Mieszkał w domku obok stacji. – Piętro zajmowała ukraińska rodzina – matka i 10 małych dzieci – wspomina. – Bieda, głód, klepisko zamiast podłogi. Mój tatuś organizował dla nich jedzenie, opowiadał dzieciom bajki. – A ich ojciec? – W lesie, z bandą przestępców. Napadali, grabili.

Kiedyś w nocy przyszła do nas ta Ukrainka i wyszeptała, że musimy uciekać, bo za kilka godzin przyjdą i nas zabiją. Wybiegliśmy na ulicę w samej bieliźnie. W biegu zakładałam sukienkę. Pieszo doszli do Lwowa. Tam już stacjonowały radzieckie wojska. – Wepchnęli nas do sali kinowej. Dokoła tłumy. Wszyscy, jak śledzie stłoczeni na podłodze – opowiada. – Widziałam, jak co dzień przychodziły żołnierki w sowieckich mundurach. Podchodziły do mężczyzn i oglądały ich dłonie. Potem niektórych zabierały. I ci już nie wracali. Dziwiłam się temu do czasu, kiedy pewnego dnia mój tatuś przybiegł taki blady i mówi, że musimy uciekać. Bo okazało się, że kto miał szorstkie dłonie, tego Sowietki zostawiały w spokoju, że niby robotnik. A tych z gładkimi rękami podejrzewały, że to przebrani oficerowie albo szpiedzy. Zabierały do piwnicy i… strzelały w głowę.

czytaj całość na: http://katowice.gosc.pl/doc/2071705.Tam-czeka-smierc [dostęp 2016-09-17]

 

Czerwona apokalipsa

Jan Hlebowicz

– Moja książka jest zaproszeniem czytelnika do refleksji nad konsekwencjami „czerwonej apokalipsy”, czyli sowieckiej okupacji Polski – powiedział Piotr Szubarczyk.

Czerwona apokalipsaPiotr Szubarczyk – historyk, publicysta, od lat popularyzuje najnowszą historię Polski – foto Jan Hlebowicz /Foto Gość

W gdańskim Domu Technika NOT 16 września odbyło się spotkanie z Piotrem Szubarczykiem. Znany publicysta i historyk opowiadał o swojej najnowszej książce pt. „Czerwona Apokalipsa” odsłaniającej kulisy sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r.

– Od agresji na Polskę, broniącej swego niepodległego bytu, rozpętało się piekło II wojny światowej. Rzeczpospolita była najbardziej skrwawioną ziemią w tej wojnie i najbardziej skrzywdzonym przez powojenne traktaty państwem koalicji antyniemieckiej – mówił podczas spotkania autor. – Zależy mi na tym, aby wrzesień każdego roku był nie tylko rocznicą wybuchu II wojny światowej, ale aby pamiętano o napaści dwóch totalitarnych państw na Polskę. Państw, które od lat prowadziły zaborczą politykę, czyli Związek Sowiecki pod przywództwem Stalina i Niemcy pod przywództwem Hitlera. Niemcy zamordowali ok. 5,5 mln Polaków, a Sowieci ok. 3 mln – dodał.

W „Czerwonej Apokalipsie” autor relacjonuje przebieg najważniejszych wydarzeń z września 1939 r. na wschodzie kraju oraz opisuje eksterminację obywateli Rzeczypospolitej w sowieckiej zonie okupacyjnej, szczególnie do lata 1942 r., czyli do momentu wyjścia żołnierzy gen. Władysława Andersa z tzw. „nieludzkiej ziemi”.

W książce przedstawiono kulisy wydarzeń poprzedzających agresję militarną oraz jej dramatyczne konsekwencje: aresztowania, zbrodnie wojenne, współprace hitlerowców i Sowietów przy eksterminacji Polaków, sowieckie zbrodnie więzienne i marsze śmierci, zagładę polskich oficerów w Katyniu, zbrodnicze deportacje oraz liczne prześladowania wymierzone w Kościół katolicki i polską inteligencję.

– „Czerwona Apokalipsa” powstała m.in. w oparciu o zebrane przeze mnie relacje świadków historii. Jest to książka autorska, która ma bardziej charakter publicystyczny niż naukowy. Jestem autorem ponad 400 artykułów w zakresie najnowszej historii Polski, publikowanych w prasie regionalnej i ogólnopolskiej. Zależy mi na tym, by pokazywać nie tylko kontekst historyczny, ale i współczesny – podkreślał P. Szubarczyk.

JT na podst. http://gdansk.gosc.pl/doc/2161405.Czerwona-apokalipsa [dostęp 2016-09-17]