TEN ZWYCIĘŻA, KTO MIŁUJE – słowo od Ojca Duchownego RR

Hasło roku pracy 2020/2021 Rodziny Rodzin

Ten zwycięża, kto miłuje”

Miłość jako wrażliwość na bliźnich i ich problemy

Jako Rodzina Rodzin rozpoczynamy najbliższy rok pracy duszpasterskiej pod hasłem zaczerpniętym od naszego Ojca Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Ten zwycięża, kto miłuje”. Ksiądz Prymas często przypominał, że w każdym człowieku działa Trójca Święta, dlatego należy go otaczać wielkim szacunkiem: „Nie możemy na niego podnosić głosu, nie możemy go osądzać choćby myślą, nie możemy ukazywać swoich zahamowanych stanów życzliwości, uczynności, dobroci, pomocy… ale w tej świadomości, że stale nosimy Boga, który w nas nieustannie działa”.

Mówił Ksiądz Prymas: Ludzie powinni dać innym to, co w duszy człowieka najlepsze, dać z największą prostotą i zaufaniem do drugiego człowieka. Chociażby tego zaufania nadużył, mamy odnosić się do niego zawsze z zaufaniem, przekreślając siebie, własną przykrość czy zawód. To właśnie znaczy <dawać duszę>…”

Ludzie – przypomniał Kardynał Wyszyński – winni mieć usposobienie macierzyńskie. Winni wypracować w sobie takie odczucie, jakie każda matka ma w sercu, gdy tuli dziecko swoje”. Winni być wrażliwi na ludzi „głodnych Boga”:Trzeba tę wrażliwość człowieka na drugiego człowieka głodnego Boga, wypracowywać, trzeba rozwijać. I ta wrażliwość musi pozostać jako trwały dorobek człowiekaMamy obowiązek moralny wnikać w potrzeby ludzi, którzy są koło nas, zgadywać je, przewidywać. Nie czekać, aż nam o nich powiedzą, lecz niejako uprzedzać je”.

Nawoływał: Ludzie winni być delikatni, by nigdy nie traktować kogokolwiek z wyższością:W stosunku do ludzi mniej od nas uposażonych, mniej wyrobionych, mniej ubogaconych w wartości duchowe, moralne, fizyczne czy intelektualne, trzeba zachować jak najwięcej ostrożności i delikatności, aby w niczym nie dać poznać swojej wyższości. <Śmiejcie się ze śmiejącymi, płaczcie z płaczącymi>”. Pomaganie, służenie, ma być delikatne idyskretne, trzeba się nauczyć umiejętności łatwego dawania: „Nie trzeba dawać rozgłośnie, ostentacyjnie, w sposób widoczny. Można coś wsunąć do zapomnianej torebki, aby nikt nie zauważył”.

Należy pamiętać, mówił Prymas Tysiąclecia, że aby skutecznie pomagać innym, trzeba uznać ich prawo do bycia sobą: „Wpatrzenie się w Boga, by w Nim widzieć każdego człowieka, czyni nas wrażliwymi na tę specyfikę każdego człowieka. (…) Nie można pomóc człowiekowi (…) bez rozeznania specyfiki człowieka. Musi być rozeznanie. A za rozeznaniem musi iść (…) uznanie prawa bycia sobą, bycia kim jestem. To nie znaczy, że trzeba pogodzić się ze wszystkimi wadami człowieka, ale to znaczy przyznać człowiekowi prawo do rozwoju swojej osobowości. (…) Pomagać zagrożonemu bratu to znaczy wspierać go w powrocie na drogę (…) do normalnego rozwoju swej osobowości”.

Ważna jest delikatność, wrażliwość na drugiego człowieka… Chrystus był wyjątkowo wrażliwy na sytuację i potrzeby ludzi, i On sam powiedział: „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 14, 17). Nie są te Jego słowa zachętą czy zaleceniem, ale są podane jako przykazanie. „Tak by się gorąco pragnęło, żeby w naszym osobistym stylu, postępowaniu, w języku naszym, w manierach naszych, w naszych może przyzwyczajeniach, nałogach, żeby znikło to wszystko, co mogłoby kogoś w najmniejszym nawet stopniu czy urazić, czy zadrasnąć. Musimy być i w słowie niesłychanie oględni i delikatni”. Winien poprawić swoje słownictwo. A więc obelżywe słowo usunąć, przezwyciężyć wewnętrzny nalep gniewu, unikać zniewagi. Nawet drobiazg uczyniony bliźniemu ma wielką wartość w oczach Chrystusa. Samemu powinno się dostrzegać i otaczać miłością te osoby, które tego oczekują, modlić się o taką wewnętrzną gotowość, która pomaga zawsze z miłością zwracać się do bliźnich: „Zwłaszcza żebyśmy umieli opanować naszą złośliwość, niecierpliwość, popędliwość w słowie. (…) Gorąco pragniemy panować nad sobą, nad naszymi słowami, żeby namiętność nigdy nie wzięła góry nad rozsądkiem, żebyśmy zawsze kierowali się w rozumny sposób miłością”.

Miłość, jak naucza Prymas Wyszyński, wymaga także niesłychanej wprost wrażliwości na wszelkie stany tych ludzi, do których idziemy, nawet na ich chwilowe nastroje. Aby nie przymnażać im udręki, należy zawsze znaleźć właściwy sposób postępowania. Sam Chrystus zostawił niedościgły wzór okazywania szacunku każdemu człowiekowi, kiedy w Wieczerniku umył nogi także Judaszowi: Człowiek jest tak wielki w oczach Boga, że nawet gdyby był otoczony największymi wadami i napełniony największymi grzechami, jeszcze Bóg pochyli się do jego nóg i jeszcze mu nogi umyje. A przez to uczy: nie można gardzić nawet człowiekiem grzesznym. Nie trzeba go odtrącać. Trzeba próbować go pozyskać, służyć mu do końca (…)”.

Istnieje konieczność – dodaje kard. Wyszyński – „uwrażliwienia się na moralną nędzę ludzką, na udrękę Kościoła w jego najbiedniejszych, najnieszczęśliwszych dzieciach… Trzeba ludzi dostrzec, pomóc im, zachęcić, podprowadzić, wymodlić im łaskę. Należy innych karmić miłością, a nie potrącać… Mamy kochać każdego człowieka, choćby po ludzku nie reprezentował żadnej wartości, a w ten sposób naśladować Boga, który miłuje każdego człowieka: „Bóg nigdy nie odchodzi, nigdy nie opuszcza, nigdy się nie wyrzeka, nigdy nie odrzuca. (…) Bóg zawsze widzi całego człowieka i Bóg nas uczy patrzeć na całego człowieka, bo nie ta czy inna wada decyduje o wartości i o winie człowieka, nie ta czy inna zaleta ma być przedmiotem miłości człowieka, ale cały człowiek ma być miłowany”.

Szczególną troską, jak nauczał kard. Wyszyński, należy otaczać nędzarzy, ubogich i grzeszników, kochać i spieszyć z pomocą bez względu na to, czy ma przed sobą człowieka świętego, czy też łotra: „W życiu nie rezygnuje się z nikogo, nie okazuje się niechęci nikomu, pogardy nikomu, odwetu nawet nieprzyjaciołom – nigdy policzka lewego nie szczędzi się, chociaż się dostało w prawy, (…) nie pokazuje się zębów nikomu, nie wpada się w jakiś nastrój złości, gniewu, niecierpliwości. To jest droga trudna, bo to jest też droga krzyżowa. To jest krzyżowa droga, ale zbawcza”.

Chrześcijanin bierze przykład z Chrystusa, który na krzyżu zrównał i łotra, i Magdalenę, i Jana – jednakowo ich obsłużył”. Chrystus utożsamił się z każdym człowiekiem. Chrystus uczył kochać wszystkich ludzi, także tych niekochanych, którymi pogardzano, grzesznych, dalekich od Boga, gorszycieli. Prawdziwy chrześcijanin posiada umiejętność równomiernej służby sercem, nie stosuje metody uprzywilejowania.

Człowieka trzeba w pełni uszanować, a nawet – jak mówił Prymas Tysiąclecia – „stać się dla niego chlebem”. „Chleb musi być smaczny i pożywny. Nie może być kwaśny jak ocet, ostry jak szpilki, suchy jak wiór! Ma żywić, nie napychać i kłuć”. Człowiek jest istotą społeczną i musi wychodzić ku innym przez myśl, spojrzenie, słowo i czyn: „Wychodzić do ludzi myślą to znaczy wypracowywać w sobie właściwość wynalezienia w każdym człowieku jakiejś zalety, jakiegoś dobra, bo w każdym człowieku można je znaleźć. (…) Nigdy się nie śpiesz ze sądem, zwłaszcza wypowiedzianym. I oczyszczaj się wewnętrznie od nieżyczliwego myślenia o kimkolwiek z otoczenia. Bo to są takie szpile, które mimo woli wbijamy komuś w jego życie”.

Ważną rzeczą jest uszanowanie odmienności drugiego człowieka, aby nie dostosowywać go do siebie, ale siebie do niego: „żebyśmy się umieli włączyć w jego sposób reagowania, myślenia, zrozumieć jego potrzeby, jego styl życiowy”. Dlatego zawsze, „gdy służymy, musimy tak służyć, by to było nie tyle na miarę naszą, ile na miarę potrzeb ludzi. Bo każdy z nas ma swój styl reagowania, kontaktowania z innymi. (…) Musimy wczuwać się w to, co ktoś może znieść, wytrzymać, przyjąć”.

W skrócie jako testament prymas Tysiąclecia zostawił nam Społeczną Krucjatę Miłości. Ona będzie przedmiotem naszych tegorocznych rozważań.

Ks. Czesław Parzyszek SAC

Ojciec Duchowny Rodziny Rodzin