PAMIĘTAMY – Maria Lesisz (1927-2014)
16 kwietnia 2014 pożegnaliśmy Marię Lesisz z grupy parafialnej Rodziny Rodzin Matki Bożej Anielskiej w Radości
Maria Lesisz, z domu Kamińska urodziła się 27 lipca 1927 roku w Warszawie. Jej ojciec, Eugeniusz pochodził z warszawskiej rodziny mieszczańskiej, matka – Maria z Kozłowskich urodziła się w Mozyrzu na Kresach (dzisiejsza Białoruś), w rodzinie ziemiańskiej o tradycjach powstańczych.
[kościół w Mozyrzu – fot. z polacynawschodzie.pl]
Rodzice Marii poznali się właśnie w Mozyrzu, w szpitalu, gdzie podczas I wojny światowej Eugeniusz był ranny, a jego przyszła żona opiekowała się nim jako pielęgniarka. W trakcie wojny 1920 roku młodzi małżonkowie przedostali się do Warszawy z najstarszą córką Teodozją. Tutaj urodziły się kolejne dzieci: Zdzisław Janusz (który zmarł jako dziecko), Barbara, ociemniała od urodzenia oraz najmłodsza Maria. Jedenastoletnia Marysia osierocona została przez mamę w 1938 roku. Odtąd opieka nad domem i niewidomą siostrą spadla właśnie na nią, gdyż Teodozja była już zamężna, a ojciec prowadził zakład kupiecki w hali na ulicy Koszykowej.
[fot. wikipedia.org]
W 1939 roku przeżywała bombardowanie Warszawy. Podczas okupacji nasza Mama wielokrotnie była świadkiem egzekucji dokonywanych przez Niemców na Polakach i Żydach. Obserwowała płonące getto. Tak jak Czesław Miłosz w wierszu „Campo di Fiori” nie mogła pogodzić się z tym, że podczas, gdy Polacy świętowali Wielki Tydzień, po drugiej stronie muru ginęli Żydzi. To dzieci żydowskie i polskie były towarzyszami zabaw małej Marysi w czworokącie ulic: Wilczej, Koszykowej, Emilii Plater i Mokotowskiej.
Po wojnie, 30 listopada 1946 roku Maria Kamińska zawarła związek małżeński z ukochanym Jurkiem Lesiszem, jej rówieśnikiem, także rodowitym warszawiakiem z Pragi. Ślub odbył się w kaplicy, w domu parafialnym kościoła Najświętszego Zbawiciela na ulicy Mokotowskiej 13. Obecnie mieści się tam Teatr Współczesny.
[fot. wikipedia.org]
Kościół Najświętszego Zbawiciela był wówczas zrujnowany.
[fot. nepomuki.pl]
Nabożeństwa przeniesiono do ocalałego domu parafialnego – wykorzystując w tym celu salę widowiskową w której urządzono ołtarz (Teatr Współczesny mieści się tam od 1949 roku).
Młoda para zamieszkała w letnim domku ojca Marii, w Radości. Tam przyszły na świat ich dzieci: w 1952 roku Tomasz, w 1954 – Michał, a w 1958 – Maciej. Mama nie pracowała zawodowo, poświęciła się rodzinie. Przeżywała jej wzloty i upadki. Największym ciosem była dla Niej śmierć syna Tomka, z którą nie pogodziła się nigdy. Pogodna mimo to, serdeczna dla ludzi, była powierniczką wszystkich z rodziny, sąsiadów i znajomych. Służyła radą i pomocą, miała otwarte serce dla wszystkich. Pod koniec lat 60-tych, zachęcona przez radościańskie rodziny Ziembińskich, Czerwińskich, Jaroszewiczów i Hubickich, zaczęła należeć do religijnej organizacji Rodzina Rodzin. To tam odnalazła wsparcie duchowe oraz pomoc w trudnych czasach egzystencji rodziny.
Mama szczególnym kultem darzyła Świętego Maksymiliana Kolbego, a także Prymasa Tysiąclecia, księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego. Gdy jeszcze siły Jej dopisywały, codziennie uczestniczyła we mszy świętej w kościele w Radości.
[fot. radosc.parafia.info.pl]
Maria Lesisz doczekała się ośmiorga wnuków i trojga prawnuków. Ostatniego prawnuczka, małego Szymonka poznała kilka dni przed śmiercią. Było to dla prababci wielkie przeżycie.
Odeszła w bólu, chora na nowotwór 11 kwietnia. Przez ostatni miesiąc cierpienia pomagały Jej pielęgniarki i lekarka z hospicjum domowego. Mszę pogrzebową odprawił ks. Feliks Folejewski w kościele św. Karola Boromeusza, po której zmarła Maria została pochowana w grobie rodzinnym na cm. Powązkowskim.
Mama była kobietą sentymentalną, uwielbiającą Warszawę. To dzięki Niej wnukowie poznali tajemnice i zakątki miasta, piękno Łazienek i Starówki. Chodzili z babcią do muzeów, na koncerty i do opery. Sama niewiele w życiu zwiedziła, ale podróże członków rodziny przeżywała, studiując mapy i atlasy. Czytała bardzo dużo, rozwiązywała krzyżówki i lubiła słuchowiska radiowe. Miała do końca jasny umysł. A najważniejsze jest to, że kochała nas wszystkich miłością bezwarunkową. To wielkie szczęście mieć taką matkę i babcię.
.
JT na podst. tekstu Eweliny i Anny Lesisz